Jak zrobić sadzonki z pędu kwiatowego muchołówki?
Często spotykam się z pytaniem, jak można rozmnożyć muchołówkę z pędu kwiatowego.
Jest na to kilka metod. A przewaga nad nasionami jest taka, że rośliny szybciej osiągają dorosły rozmiar, jak również zachowują cechy rośliny dorosłej, co jest bardzo istotne w przypadku rozmnażania konkretnych kultywarów. I rozmnażanie z fragmentu rośliny dorosłej jest tu jedyną metodą mogącą zapewnić przeniesienie mutacji na sadzonki. Oczywiście też z odrostów i fragmentów kłącza. Ale tu będzie o pędzie kwiatowym.
Cechy kultywarów nie są przenoszone w rozmnażaniu przez nasiona. Dlatego nie wierzcie w oferty zwykle droższych nasion zebranych od jakiegokolwiek kultywaru (forma z mutacją, czyli te wszystkie ciekawe niestandardowe cechy jak kształt pułapek, nietypowe kolory, P.S. niebieskie muchołówki nie istnieją). Rozmnażanie z nasion powoduje „reset” genów, i powstaje forma typowa.
Oczywiście jest jakaś szansa na otrzymanie rośliny z mutacją, ale będzie to mutacją losowa, z takim samym prawdopodobieństwem wystąpienia jak z nasion zebranych od typowej formy muchołówki.
Tyle ogólnego wyjaśnienia, a teraz właściwy temat, czyli…
Jak rozmnożyć muchołówkę z pędu kwiatowego najprostszą metodą.
A właściwie metodą dla leniwych albo takich jak ja, którym akurat wyskoczył nieplanowany remont, nie mają dostępu do torfu, a pędy kwiatowe trzeba ciąć teraz bo po remoncie będzie za późno, bo zakwitną.
Obcinamy pęd kwiatowy muchołówki dość nisko, ale tak, żeby nie ryzykować uszkodzenia centrali rośliny. Tu są różne metody, więc kwestia gustu. Można ciąć pęd jak ma ok 3cm i zrobić z niego jedną sadzonkę, a można czekać do momentu aż osiągnie około 10cm albo i więcej, ale jeszcze nie tworzy kwiatów. Kiedy już kwitną jest za późno. Choć pewnie kwitnienie nie wyklucza szansy na sadzonki.
Tniemy bardzo ostrym narzędziem pęd na fragmenty ok 2-3cm. Najlepszy jest nóż do tapet, żyletka, skalpel, bardzo ostry nóż. Nie stosujcie nożyczek, miażdżą miejsce cięcia. Cięcie wykonujemy pod jak największym skosem, minimum 45 stopni. Tak, żeby zapewnić jak największą powierzchnię kontaktu „rany” z wodą. Najlepiej cięcie wykonać zaraz przed „posadzeniem” pędu, jeśli od momentu zebrania pędów minęło parę godzin, najlepiej ściąć końcowe 2mm pod skosem na świeżo chwilę przed posadzeniem.
Uzyskane fragmenty można wsadzić pionowo, najlepiej zachowując „oryginalny” kierunek góra-dół. Dlatego uważajcie żeby w czasie cięcia się nie pomieszały. Wsadzamy do połowy długości, albo kładziemy poziomo przysypując końcówki torfem. Przykrywamy i stawiamy w jasnym miejscu, ale takim żeby się nie ugotowały na słońcu. I to tyle, jeśli mamy torf. Ja akurat nie mam dostępu przez małą awarię i remont.
Jeśli nie mamy torfu, to zanim będzie trzeba w nim posadzić rośliny, możemy zrobić sadzonki w samej wodzie.
Ja zrobiłem to tak jak napisałem wcześniej, tnąc część pędów na odcinki, choć akurat nie do końca stosowałem się do tych 2-3cm, jest trochę sporo dłuższych, krótszych akurat nie. Żeby nie marnować nic, ścięte końcówki też zostawiłem, albo spleśnieją albo nie. Ale ściąć musiałem, bo właśnie chwilę mi zajęło dotarcie z nimi do domu.
Kilka z nich umieściłem w samej wodzie.
A kilka fragmentów umiesciłem w drugim pudełku. Nie są zalane wodą, leżą na wilgotnej gazie z miejscami cięcia przykrytymi paskami tej samej gazy.
Oba pojemniki za zamykane klipsami, więc są wystarczająco szczelne, żeby utrzymać większą wilgotność.
Jest jeszcze kilka pędów, których nie ciałem, ale po przycięciu końcówki wsadziłem je do zakręcanej buteleczki po soku.
Co z tego wyjdzie, dam znać za jakiś czas.
Najnowsze komentarze