Pisałem jakiś czas temu o walce z pasożytami w terrarium. Zalęgło się to robactwo nie wiadomo skąd. Zaczęły wyłazić roztocza, krocionogi. Całe lato był spokój, a temperatura w środku praktycznie taka sama, no może na jesień nieco większe (o 2-3 stopnie) wahania temperatur.
Na początku chciałem być miły, kulturalny.
Stosowałem delikatne metody biologiczne.
Oto co po kolei stosowałem:
- Roztocza drapieżne H. Miles. Efekt ich żerowania był, po pewnym czasie dość wyraźnie dało się zauważyć spadek liczby innych roztoczy. Tyle że na krocionogi one wpływu nie miały. Żerowały powoli, ale dość systematycznie. Te z resztą już kiedyś jak zauważyłem robaczki to wrzuciłem porcję. 4/5 jeśli chodzi o roztocza, 0/5 na krocionogi i ślimaki.
- Wyłapywanie na marchewkę. Ze względu na to że w międzyczasie też zaczęły pojawiać się ślimaki, co mnie bardzo zaskoczyło, bo i jak miały tu trafić. Ale marchewkę oceniam jako totalną klapę. Parę robaczków można było z niej złapać, a poza tym mam wrażenie że potraktowały ją jako darmową wyżerkę. Przychodziły pewnie w nocy, najadły się, i poza podkarmieniem pasożytów, nie miałem żadnego efektu. 0/5 na wszystko.
- Podtapianie – prawie jednocześnie z marchewką poszło w ruch . Ta metoda sprawdziłaby się na pewno w pojedynczych doniczkach: zalać wody ponad poziom torfu, poczekać aż wypłyną robale, odlać je, i jak trzeba to płukać kilka razy albo co jakiś czas. Tyle że w terrarium mam jedno podłoże dla wszystkich, lekko skośne. a dolna siatka wentylacyjna około 5mm ponad torfem. Także zalać tego tak, żeby mi nie ciekło się nie dało, a tyle co pod siatkę wody nalałem, to nie cały torf był pod wodą. Coś tam roztoczy wypłynęło, zebrałem, ale na pewno pouciekały gdzieś na suchy ląd. Ocena 2/5 na roztocza, bez wpływu na ślimaki, a -2/5 jeśli chodzi o krocionogi, bo te mam wrażenie, że po akcji z zalaniem na kilka dni, po tym jak poziom wody odparował, to zaczęły się mnożyć…
- Dwutlenek węgla. Tu już zaczynałem przestawać być miłym 😉 Kupiłem parę butli. Pomysł był taki, żeby udusić wszystko co biega w terrarium, a roślinom to nawet korzystnie, w końcu potrzebne do fotosyntezy. Uszczelniłem każdą szczelinę w terrarium. No i tak: na rośliny jednorazowa dawka dużej ilości CO2 nie miała wpływu, może gdyby regularnie stosować dostałyby lekkiego kopa, a tak, efektu nie widziałem. Robale niestety okazały się niewrażliwe na taką zabawę. Ocena 0/5 na wszystko
- Snacol – niebieskie granulki na ślimaki. Jestem bardziej niegościnny. Rozsypałem trochę w terrarium. Nie rozpuszczają się, tyle że niestety okazało się, że teoretycznie niepleśniejące, pleśnieją jednak w stale wysokiej wilgotności i temperaturze w terrarium. Po kilku dniach zebrałem i wyrzuciłem. Ale zanim usunięte z terrarium, to wybiły mi jak nie wszystkie, to na pewno większość ślimaków 😀 i zostały po nich skorupki. Ocena: ślimaki 5/5, roztocza bez wpływu, krocionogi – mimo że wyglądało jakby parę z nich pełzało po kulkach też zwabione, to chyba jednak nie podjadały, bo nie zdychały, więc krocionogi 0/5. Na rośliny bez wpływu.
- Mospilan. Ze względu na brak zdecydowanych efektów, z grubej rury. Środek przeciwko pasożytom, zwalcza mszyce, przędziorki, wciornastki, skoczogonki i dużo innych według opisu. Niebieski proszek do rozpuszczenia w wodzie. Rozpuściłem „na oko”, bo nie miałem miarki. Spryskałem podłoże, podlałem trochę, po dwóch dniach jeszcze raz podlałem tym razem mocniej w torf. No i tu po dobrych paru dniach (około tygodnia) od zastosowania mogę powiedzieć że wreszcie efekt jest. Ślimaków już nie było, więc wpływu nie mogłem stwierdzić. Roztocza – znaczne ograniczenie – nawet po rozgrzebaniu torfu ich nie widuję, ale pewnie jakieś się uchowały, ocena 4,5/5. Krocionogi – ocena 4/5 – po tych paru dniach jeszcze gdzieś pojedyncze widzę, ale zadziałało na nie na pewno, bo już po paru godzinach te które bezpośrednio były pryśnięte leżały skręcone i wyraźnie martwe. Tak więc jak uznam za konieczne to zrobię dolewkę 😉 Co do roślin – tu nie tak obojętnie – W pierwszej dobie rosiczki straciły rosę, włoski oklapły, ale same rośliny nie padły. Po około tygodniu włoski zaczęły się podnosić, a rosa znowu się zaczęła pojawiać. Rośliny (żadna) nie padły, wracają do formy, a robale jak na razie wyglądają na opanowane.
Na tą chwilę sytuacja wygląda na opanowaną. Rośliny wracają do formy.
W terrarium w torfie dwa tłustosze, rosiczki, heliamfora (czeka na przesadzenie na parapet), pływacze (4 różne), Stylidium Debile – żadna roślina nie odczuła zabiegów negatywnie, tylko czasowo rosiczki.
Jest też dzbanecznik Ventrata, ten w kokosie z własnym mixem, też podlany wszystkim co w opisie, i też bez żadnych skutków ubocznych.
W międzyczasie był pomysł, żeby zrobić wywar z czosnku, albo z kawy, a nawet łączony z obu, i to wlać w torf. Ale o ile kawa byłaby ok, to czosnek zasmrodziłby mieszkanie na parę tygodni… No ale zawsze to jeszcze kolejne dwie opcje do próbowania, jak chcemy się bawić biologicznie i nie ryzykować chemii. Sam chciałem się robactwa pozbyć jak najdelikatniej, no ale się nie dało. Była też próba z żółtymi lepami, bo akurat miałem pod ręką, ale to nie na ten rodzaj robactwa, nie było z ich strony zainteresowania.
Ciekawe jak sobie natura z tym radzi .Przeciez nie stosuje szkodliwej ,rakotworczej i zabijajacej wszelkie zycie chemii
Ta chemia nie zabiła wszelkiego życia ? Z resztą zauważ, że wcześniej próbowałem co się da biologicznego. Niestety zamknięte środowiska typu terrarium czy doniczka czasami wymagają chemii. W naturze całkiem inaczej działa obieg wszystkiego. Większe możliwości płukania gleby, więcej dostępnych zwierząt, które te szkodniki likwidują. Też jestem za rozwiązaniami jak najbardziej ekologicznymi. Z tego powodu na terenie ogródka nie używam znanych rakotwórczych środków, a zakładanie trawnika trwa kilka sezonów bo nie używam szybko działających chemicznych metod. Ale w zamkniętych mini środowiskach czasem trzeba jakiejś chemii. Nawet najwięksi ekoludzie czasem chemii użyją. I używają telefonów komórkowych i jeżdżą samochodami… ?