Dzisiaj wpis o lekkim zabarwieniu „edukacyjnym„.

Na końcu wpisu pokażę przykładowe nasiona roślin owadożernych, w ramach ułatwienia identyfikacji ogólnej, bo szczegółowo w rozmiarach mogą się trochę różnić.
Ale najpierw mały wstęp…
W pierwszej wersji pomysłu miało nie być tu nazw serwisów (tylko pierwsze litery), ale uznałem, że i tak wymieniam te, które wszyscy znają, te najpopularniejsze, więc mi nic nie zaszkodzi, a przynajmniej nie będzie domysłów typu „co autor miał na myśli”.

Często ostatnio w różnych miejscach wypływa temat importu nasion roślin owadożernych z różnych dziwnych zakątków świata. Kupowanych głównie na portalach typu 1001 drobiazgów, Geek, Wish, Aliexpress gdzie na przesyłkę czeka się 3-6 tygodni (na Allegro trafiają się takie „okazje” od cwaniaków kupujących z wcześniej wymienionych i sprzedających z narzutem na nasz rynek, niezły zysk, ale wciskanie kitu i jawne złodziejstwo jak dla mnie). Często są to bardzo okazyjne oferty typu 500 nasion muchołówki za 5-10zł z wysyłką.
Tyle, że jest w tym kilka haczyków.
Nasiona w większości są sprzedawane przez osoby z rejonów świata, w których owadożerne roślinki nie są ogólnie zbyt często uprawiane.
Dostępność nasion z takich rejonów jak Chiny już powinna być podejrzana.
O ile jeszcze nasiona dzbaneczników można próbować kupić od osób z Tajlandii, Indonezji, Borneo czy innych zakątków gdzie rzeczywiście są one uprawiane, to w Chinach raczej ciężko trafić kogoś pewnego, a już na pewno nie w tak okazyjnych cenach.
Przesyłki oczywiście dochodzą, jak wspomniałem zwykle po 3-6 tygodniach. Sam parę rzeczy na takich portalach zamawiałem i nie zdarzyło się, żeby coś nie doszło. Czas podróży wynika z tego, że towar jedzie z Chin. Co czasem też widać na Allegro, gdzie sprzedawcy wstawiają aukcję z podanym w informacji o dostawie czasie oczekiwania powyżej 3 tygodni. Każdy wie jak to działa 😉
Tyle, że w przesyłce nie ma nasion roślin owadożernych. Zwykle są to nasiona różnych chwastów, no nie powiem, niektóre nawet czasem ładne, jak smoczy owoc, czy takie czerwono-różowe kwiatki, które jednak nic nie mają wspólnego z roślinami owadożernymi, które kupiliście na tych portalach. Osobiście nie słyszałem o przypadku, żeby komuś rzeczywiście z takich nasion wyrosła jakakolwiek roślina owadożerna.
Z resztą kupić tam można różne cuda, tęczowe róże, tulipany, inne dziwnych kolorów roślinki, które zwyczajnie takie nie wyrosną, cóż magia photoshopa i importu z dalekich krajów egzotycznych z wiarą w cudne nieistniejące rośliny.
Ale to tak poza tematem.

Żeby nie było, że bezpodstawnie piszę. Sam też zamówiłem kiedyś paczuszkę z takimi nasionami, głównie żeby przekonać się co do jakości. Okazja, 5zł. I jak by nie patrzeć, wielu tak na to spojrzy, „a co mi tam 5 zł może akurat coś wyrośnie jak nie to mała strata”. Tyle że o takie 5zł, gdyby Was wykiwali naAllegro to sypalibyście hejtami, a Chińczykom nikt nic nie będzie pisał, bo i tak daleko są, „bez sensu przecież”. A dla nich tu 5zł, tam 5zł, i od takich kupujących można niezłą kasę zbić na niewiele wartym towarze.

Tak więc, osobiście uważam takie kupowanie nasion za stratę czasu i pieniędzy i bezsensowne nabijanie portfela oszustom.
Na prawdę, większość nasion jeśli się chce kupić, można kupić w Europie, fakt, też sporo oszustów, ale łatwiej ich zweryfikować choćby na Ebayu.
Mamy i w Polsce i niedaleko za granicami kilka dobrych typowo owadożernych sklepów, z którymi sam mam też doświadczenie – zawsze wyrosło to co podpisane.

Niektórych roślin owadożernych, jak dzbaneczniki i tak za bardzo nie ma sensu próbować siać z nasion, drogo to wychodzi, szanse na kiełkowanie małe, a i świeżość nasion niepewna, a w tym przypadku dość istotna.

Resztę można siać zwykle bez problemu, powinno coś wyrosnąć. Chociaż jest kilka rośli, z którymi ogólnie „technicznie” nie ma sensu się bawić w nasiona, bo dużo łatwiej rozmnażać przez podział, jak na przykład tłustosze, pływacze. A nawet dzbaneczniki.

Teraz, wracając do samych nasion.

Na zdjęciach kilka przykładów nasion roślin owadożernych. Tych, które akurat miałem pod ręką. Może to pozwoli czasami od razu zorientować się, że dostaliście nasiona czegoś zupełnie innego. Zaznaczam tylko, że mogą występować pewne różnice, zwłaszcza przy nasionach rosiczek, które są mikroskopijne, ale co widać na fotkach, też mogą się sporo wielkością różnić.

Pokażę nasiona takich roślin jak:

Darlingtonia californica (Darlingtonia kalifornijska),

Dionaea red-green (muchołówka),

Drosera ascendens red (rosiczka),

Drosera spatulata var Gympensis (rosiczka),

Nepenthes vik x ross x vik x hook (Dzbanecznik) – dokładniejszą nazwę jeszcze uzupełnię

Sarracenia flava giant MK x flava ornata hardy (kapturnica)

Nie będę się tu rozpisywał o cechach, rozmiary widać na zdjęciach, kształt też, wzrokowo łatwiej je rozpoznać niż z opisu.

Jak widać nasiona są ogólnie malutkie, i bardzo lekkie, więc jeśli już ktoś z Was będzie brał się za zamawianie nasion polecam nawet oddychać bardzo delikatnie, i nie gadać przy przesypywaniu, nawet taki podmuch wystarczy żeby pożegnać się z nasionami 😉

Komentarze i pytania mile widziane.
🙂

Edycja 21.06.2018

Dodaję zdjęcie nasion Pinguicula vulgaris L. subsp. vulgaris otrzymane z własnej uprawy na działce. Niestety w dniu kiedy trafiłem na nasiona nie miałem linijki, ale wielkość porównywalna z nasionami rosiczek. Nie ryzykowałem też zabierania ich do domu, ze względu na brak odpowiedniego pojemnika. Na świeżo zostały wysiane.