Odwiedziłem kolejny raz zimowisko.

Kurczę, ładnie tu. Te ostatnie mgły w połączeniu z mrozem dają ciekawy efekt. Wszystkie drzewa od ziemi do końcówek gałązek pokryte szronem. Całe białe, dodatkowo śnieg na ziemi. Na prawdę super efekt, nawet przy mojej ogólnej niechęci do zimy.

W zimowej siedzibie roślin też zimno, nie wiem czy nie za zimno. Okaże się wiosną. Od dłuższego czasu mrozy średnio -10 stopni, ostatnio skoki – koło zera w dzień i około -9 w nocy. Butelka z wodą do podlwania zamarznięta. Na szybach obrazki.

Doniczki też zmarznięte, a nawet zamarznięte. Ale postanowiłem tej zimy pójść na ostro. Na początku mrozów – po paru dniach, więc zdążyło zmrozić – pojechałem i owinąłem doniczki włókniną.

Jakoś tydzień temu jak posypało śniegiem, też zajrzałem. Wyraźne oznaki mrozu na muchołówkach, na kapturnicach jakoś nic nie widać. Ziemia zmarznięta w doniczkach i wyglądająca na suchą. Woda zamarznięta, ale śnieg leży. No to nazbierałem, położyłem na doniczki. I tak to, co miało zamarznąć to już zamarzło, więc kołderka ze śniegu nie powinna bardziej zaszkodzić a nawilży jak stopnieje.

Dzisiaj kolejna wizyta.

Rośliny nie wyglądają gorzej niż poprzednio. Śnieg w doniczkach trochę stopniał. Dosypałem go, tym razem więcej, zawinąłem dalej włókniną i tak stoi wszystko dalej.

Prognozy nadal mroźne.

Mam nadzieję, że strat nie będzie.

Plan na następną zimę taki, że nie zimuję nic już w małych doniczkach. Na tą zimę już nie zdążyłem, ale na kolejną zorganizuję sobie dużą donicę, w niej wkopię małe doniczki. To powinno bardziej na działce zabezpieczyć przed silnym przemarznięciem podłoża muchołówek. Bo jak widzę, kapturnice w 50cm donicy o wiele lepiej mają się w podłożu, nawet muchołówki rosnące między nimi nie mają takich oznak zmarznięcia jak te w pojedynczych małych doniczkach.