Pora wystawić donice z altany.
Dzisiaj wystawiłem wreszcie rośliny z altany. Z małym poślizgiem, bo planowałem to na początek marca. Temperatury dzisiejsze to ok 18 stopni, ale z tego co widziałem to jednorazowy wyskok, po weekendzie znów wracamy do max 8 stopni w dzień.
Ta zima była wyjątkowo łagodna, mrozy nie były większe niż -5 stopni, może kilka razy dochodziły do -10.
W związku z tym, zimowanie można uznać za zakończone.
Zimowanie odbywał się tak jak ostatnio, w altanie, dziurawej, zaraz za nieszczelnymi drzwiami i popękanymi dużymi oknami. W związku z tym, temperatury jakie panują wewnątrz są zimą takie same jak na zewnątrz, z jedyną różnicą taką, że nie wieje wiatr i nie pada deszcz na rośliny.
Stan roślin po zimowaniu jest zadowalający.
Jedynie kilka kapturnic było dziwnie pokrytych pleśnią, w obrębie stożków wzrostu. Mam nadzieję że to nie spowoduje ich utraty. Zostały już porządnie opryskane topsinem po przycięciu.
A tak wyglądały rośliny po wyjęciu z altany na słońce.
Pojedynczo rośliny widać że powoli się budzą ze snu
Rosiczki powoli się otwierają, muchołówki puszczają nowe liście, tłustosze Pinguicula vulgaris też powoli wychodzą.
Przyszła pora również na wiosenną przycinkę.
Choć miałem tego nie robić. Pierwsza myśl była taka, że wystawiam moje rośliny mięsożerne na zewnątrz i dam im się trochę przyzwyczaić. Ale kiedy zobaczyłem te kilka spleśniałych kapturnic, postanowiłem jednak zrobić koszenie we wszystkich doniczkach, pod sekator poszły wszystkie kapturnice, wszystkie zeszłoroczne kielichy. Zostały tylko pojedyncze te, które wyrosły w tym roku. Cięcie dotyczyło też tak jak rok temu kapturnicy purpurowej i papuziej. Choć nie jest to w ich przypadku konieczność, a nawet niektórzy tego nie zalecają.
Te kapturnice, które pokrywała pleśń zostały solidnie potraktowane środkiem grzybobójczym. Mam nadzieję, że odrosną. Nie wiem dlaczego tej zimy tak pleśń zaatakowała, nie zdarzało się to wcześniej. Być może powodem jest łagodna zima w tym sezonie, bo w poprzednich latach solidnie mroziło. Pleśń zaatakowała tylko te wyjątkowo gęste kępy. Doniczki nawet w bezpośrednim sąsiedztwie z pleśnią, jeśli nie były tak gęsto zarośnięte, to były czyste.
Jak ciąć kapturnice wiosną?
Najlepiej ciąć wszystkie zeszłoroczne kielichy, tak, żeby nie uszkodzić kłącza, więc najbezpieczniej ok 1cm na kłączem właśnie.
Zwykle nie ma potrzeby koszenia kapturnicy purpurowej (Sarracenia purpurea) i papuziej (Sarracenia psittacina).
A nawet niektórzy odradzają ich cięcie wiosną.
Ja jednak wyciąłem im większość liści, bo były stare i podniszczone, częściowo suche. Zostawiłem tylko te młode.
W zaatakowanych przez pleśń kapturnicach ciąłem tak nisko jak się da, przy czym jedną trochę za mocno i uszkodziłem kłącze… Potem zostały potraktowane topsinem.
No a po cięciu wszystko wyglądało już tak.
Na koniec wszystkie moje rośliny mięsożerne powędrowały do foliaka
Ponieważ poprzedni foliowy namiocik podarł się już po burzach, kupiłem nowy, trochę większy.
Ten zobaczymy jak się będzie sprawował, ma niestety wzmocnioną folię, co skutkuje zacienieniem wewnątrz. A do tej pory trzymałem wszystko w pełnym słońcu. No cóż, grunt, że na słońcu będą cały dzień.
Na koniec mała ciekawostka. Moja zimująca Drosera aliciae.
Jest już po kolejnej zimie. Ma się świetnie. Rośnie w donicy z kapturnicami i muchołówkami, mojej pierwszej najstarszej zimującej w mrozie donicy. I są to moje jedyne „Alicje”.
I jeszcze mały kolorowy akcent z tego co mi wyrosło obok, już całkowicie niemięsożerne rośliny 😉
Najnowsze komentarze