No i pora przedstawić ostatnich mieszkańców parapetu.
Tłustosze.
Sam nie wiem skąd ich się tyle wzięło bo na sałatę na początku się w ogóle nie nastawiałem, jakoś mnie akurat te roślinki wcale nie kręciły. To już prędzej bym powiedział że mnie interesowały pływacze, a nie tłustosze.
No ale… każdy kto zajmował się owadożernymi roślinkami bardziej uparcie niż do pierwszej i jedynej rosiczki która mu padła (a mi padły kiedyś wszystkie rosiczki na parapecie) chyba potwierdzi, że to dość łatwo pogłębiające się hobby.
Tak więc w końcu i ja dorobiłem się kilku tłustoszy. Oto i one.
Na początek Tina– po małym wypadku, ale pozbierana z podłogi, żyje, tyle że szałowo się nie prezentuje bo liski poobijane
Kondoi
Sethos
Tehuacan
Najnowsze komentarze