Pierwszy dzień wiosny, no to pora wreszcie na obiecane podsumowanie zimowania.

Zwlekałem z tym, bo czekałem co jeszcze zdecyduje się jednak puścić jakiś listek. Większość roślin udało się odratować, niektóre są już w całkiem niezłej kondycji, chociaż widać, że cały czas na moim parapecie jest zimowy niedobór światła. Widać wyraźnie po kształtach liści. Chociaż widać też, że nie wszystkie muchołówki mają aż tak wysokie wymagania co do ilości światła. Stoją na tym samym parapecie, a niektóre mają stosunkowo duże pułapki i nawet lekko się wybarwiają.

Zaznaczam od razu, że wszystkie liście które widać na zdjęciach, to liście puszczone po przerwaniu atakiem mrozu zimowania, jak już rośliny były ratowane na parapecie. Wszystkie liście z poprzedniego roku obumarły, większość roślin odbijała od zera z torfu, bo nawet jak któraś utrzymała zielonkawe listki to mróz spowodował że zrobiły się czarne i musiałem je pousuwać po kilku/kilkunastu dniach od wniesienia na parapet.

Duża zasługa w ratowaniu żarówek LED-grow, pod którymi stawiałem doniczki, wyraźnie pomogły, a parę roślin mimo braku chęci do życia jednak zdecydowało się puścić z torfu listki skoro już się uparłem i całymi dniami smażyłem powierzchnię żarówką.

Niestety nie wszystkie rośliny przeżyły, 3 doniczki nadal bez oznak życia, ale kilka się udało, to i te nadal naświetlam, może jednak się zdecydują. Pozostałe doniczki stoją zwrócone maksymalnie w stronę słońca na parapecie, nie doświetlane już od jakiegoś czasu, pewnie dlatego właśnie spora część liści ma objawy niedoświetlenia, ale żyją, więc czekają tylko na więcej słonka.

Przy okazji potwierdziło się, że rosiczka, która odbijała z bulwy to nie wyczekiwana binata, tylko filiformis.

Na lekkie ślady pleśni na niektórych roślinkach nie zwracajcie uwagi, są  pod kontrolą, te zresztą psiknięte topsinem zaraz po fotkach.

A tak prezentują się rośliny po zimowaniu: