Czyli jak się mają muchołówki, które dostały po czterech korzonkach porządnym mrozem ostatnio.
A mają się całkiem nieźle. Jak na razie kapturnica, darlingtonia i dwie muchołówki nie dają oznak życia, ale wszystkie pozostałe osiem doniczek z kolekcjonerskimi muchołówkami puszcza małe listki 🙂
W jednej zauważyłem dopiero wczoraj mały listek wystający z torfu, więc póki co i do pozostałych nie tracę nadziei.
Żeby uniknąć przegnicia korzeni na parapecie po wyjęciu z mrozów nie podlewałem doniczek przez parę dni, pomijając lekkie spryskanie podłoża następnego dnia po wyjęciu z mrozów. Torf był suchy, można by nawet powiedzieć że przesuszony, ale jakoś coś mi podpowiadało, że to będzie bezpieczniejsze.
Muchołówki kończą tym samym zimowanie, bo głupio je teraz wystawiać na zewnątrz jak już poczuły wiosnę, zwłaszcza, że poza tymi młodymi listkami wszystkie pozostałe czarne. Można powiedzieć że odbijają od zera.
Będzie dobrze 🙂