Zimowanie już się rozpędza. Ze względu na wspominane problemy z miejscówką, wszystko zimuje na balkonie, a żeby mieć kontrolę nad przemarzaniem zamontowałem termometry w doniczkach.

Pierwsza opcja, bo taka mi przyszła do głowy to termometr zewnętrzny z czujnikiem na przewodzie. Zależało mi na pamięci temperatur minimalnych i maksymalnych.

Padło na taki model . Zapakowany cały w woreczek taki jak na komórkę na na przykład kajaki, żeby wilgoć nie dostała się do środka.

termometr z przewodem

Niestety, przez to, że całość była na zewnątrz, mimo że nie było mrozu, tylko koło zera, baterie jednak zaparowały chyba i nie było pomiarów na wyświetlaczu po pierwszej nocy. Po restarcie baterii działa dalej, ale na zewnątrz się nie nadaje.

Drugą opcją był termometr z czujnikami bezprzewodowymi.

To jak na razie dobry wybór. Teraz czujniki są bezprzewodowe. Zasięg niby 70 metrów w otwartej przestrzeni, ale najważniejsze że przez 3 dość grube ściany sygnał przechodzi. Mimo praktycznie tej samej ceny co poprzedni, jakoś o nim po prostu nie pomyślałem wcześniej 😉

Postawiłem na taki model:

termometr bezprzewodowy

Rejestruje minimalne i maksymalne temperatury zapamiętywane do czasu ręcznego resetu, a nie resetowane raz na dobę automatycznie. Czujniki po jednym w każdej doniczce – ze względu na to że lekko różnią się izolacją, a do tego w jednej pojedyncze małe doniczki poukładane.

Ten termometr działa już parę dni, czujniki się nie wieszają, główny odbiornik jest w pokoju, także myślę, że da radę.

Czujniki są ustawione wewnątrz „kokonu” ale przy jego brzegu, bo tam raczej będzie najzimniej.