Powoli zima odchodzi, dni coraz cieplejsze. Odgruzowałem już też w końcu donicę na balkonie. Co prawda chwilę przed świętami, ale dopiero mam czas na kompa.

Usunąłem suchy torfowiec – i powiem Wam że się świetnie sprawdził, był dość wilgotny, ale praktycznie nie było na roślinach śladów pleśni poza dosłownie dwoma listkami. Także swoje zadanie spełnił w 100%.

Korzystając z ładnego słonka i ciepła posiedziałem na balkonie i powycinałem suche liście. Co mnie nawet zdziwiło nie było ich dużo, większość suchych części to górne fragmenty kapturów, całych liści niewiele wyciąłem. Stan roślin określiłbym na niewiele gorszy, niż jesienią. Aż szkoda, że rośliny w małych doniczkach tak zniszczył mróz, tu trochę grubsza warstwa torfu i szersza doniczka, i już ogromna różnica w stopniu przeżycia zimy.

Wszystkie muchołówki i kapturnice przetrwały. Zgodnie z przewidywaniami padły, a przynajmniej na zniszczone zimnem wyglądają wszystkie rosiczki aliciae. No ale tego akurat się spodziewałem, chociaż nie wyrywam ich, może będzie niespodzianka.

Teraz już w dzień zostawiam donicę odkrytą, kilka nocy jeszcze będę ją dla spokoju lekko jedną luźna warstwą włókniny wiosennej okrywał. I niech korzystają rośliny ze słońca. Obciąłem też uschnięty pęd kwiatowy. Poleży jeszcze w domu i się podsuszy, ale wygląda na to, że nic z niego nie będzie.

Tak wyglądało po odsłonięciu włókniny, podczas przycinki i parę bliższych ujęć żeby było widać jak rośliny przeżyły zimę na balkonie.